Jak na projekt, oficjalnie odwołujący się do "młodych wykształconych z dużych miast", III Rzeczpospolita opiera się na autorytetach nader leciwych - pisze Rafał Ziemkiewicz na interia.pl.

Żeby doczekać tu pozycji czcigodnego starca, trzeba przekroczyć dziewięćdziesiątkę jak Władysław Bartoszewski. Wajda z Kutzem wydają się już gdzieś pośrodku stawki, Wałęsa, Olbrychski czy Kondrat reprezentują tzw. dobrze się zapowiadających.

Za młodzież robią gwiazdorzy rocka, jak Zbigniew Hołdys i Kora Jackowska, a za nastolatka - Jakub Wojewódzki. Poniżej jego wieku jest miejsce tylko na potakiwaczy i lizusów, którzy mimo wszelkich starań nie mogą się przebić do ścisłej opiniotwórczej czołówki. Nawet redaktor Lis, choć w antyprawicowej i antykatolickiej furii przelicytował wszystkich, wciąż traktowany jest przez salon jako młody-zdolny, który powinien swe wygórowane aspiracje powściągnąć, bo ma jeszcze czas.

W okresie świątecznym, kiedy tzw. informacyjna plaża skłania media do szczególnie intensywnego eksploatowania różnego rodzaju celebrytów, tę spierniczałość elit III RP widać szczególnie wyraźnie. Czyjeż sylwetki, z kim wywiady oferują nam wiodące media na świąteczną przystawkę? Rzutkich, młodych biznesmenów czy innych ludzi sukcesu? Nie, to przecież nie Ameryka. Tu hołubi się ludzi, którzy mają już wszystko za sobą - trudno o coś bardziej symbolicznego, niż ogłoszenie laureatem nagrody Kisiela (Kisiela! - człowieka, który za życia był symbolem przekory i salonowej niepoprawności, a swą nagrodę dał np. właścicielom Art-B za finezyjny przekręt "oscylatora") za rok 2011 pokrytego wiekową patyną Tadeusza Mazowieckiego. Tu do mediów jako wzorce osobowe zaprasza się "ludzi w wieku przydrożnych kamieni", najchętniej aktorów, którzy do powiedzenia mają tyle, że na pewno nie zagrają w filmie o Smoleńsku, no, chyba, że robiłby go Pasikowski wedle scenariusza napisanego przez pijarowców premiera, i że absolutnie nie uwierzą w żaden trotyl, nawet gdyby dostali nim w nos.

Stawka, z takimi tuzami jak Stuhr czy Opania, jest tu bardzo wyrównana, ale rzutem na taśmę wyrwał się przed nich Marek Kondrat. Polecam serdecznie jego "myśli sklerotycznego udeka" (jak ten wywiad zamieszczony na konkurencyjnym portalu określił ktoś w internecie, parafrazując tytuł znanego bestsellera) jako modelowy przykład do analizy fenomenu "umysłu zamkniętego". Szczególnie te partie o Smoleńsku, gdzie pan z reklamy banku błyszczy takimi mądrościami, jak ta, że skoro system TAWS ostrzegał przed lądowaniem, to o co jeszcze pytać?

Więcej:

http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/swiateczna-galeria-piernikow,1876245,7688