Wydawanie pieniędzy podatników na kulturę jest nieetyczne.

 

Znany na całym świecie bard rozpoczął karierę piosenkarską bardzo późno, bo po 30-tym roku życia. Wcześniej uważał się za poetę. Pisał tomiki wierszy, które w jego rodzinnej Kanadzie wywoływały zachwyty krytyków. Problem polegał na tym, że nikt nie chciał ich kupować.

 

Chcąc nie chcąc Cohen musiał znaleźć inny sposób zarobienie pieniędzy i zaczął pisać piosenki. Gdyby jednak mieszkał on w którymś z krajów Unii Europejskiej, jako młody, zdolny poeta otrzymałby zapewne państwowe stypendium i do końca życia pisałby wiersze, których prawie nikt by nie czytał. A piosenki takie jak „Dance me to the end of love” nigdy by nie powstały.

 

Parę miesięcy temu premier Donald Tusk utrwalił niszczycielską działalność państwa na polu kultury i podpisał tzw. pakt dla kultury, w którym obiecał podniesienie wydatków na kulturę do 1 proc. budżetu do 2015 r. Tusk jest mało konsekwentny, bo kilka dni później wręczył prezydentowi USA Barackowi Obamie zrealizowaną w całości za prywatne pieniądze grę komputerową „Wiedźmin 2”. A przecież mógł mu podarować film „Wiedźmin”? To oczywiście żart, bo choć utopiono w tym filmie miliony z pieniędzy podatników, to wstydzą się go chyba nawet jego twórcy.

 

Niska jakość produkowanych za państwowe pieniądze „dzieł” to nie jedyny problem. Ludzie tacy jak Jacek Żakowski czy Agnieszka Holland, którzy czynnie wspierali „pakt dla kultury” powinni jednak rozumieć jak bardzo nieetycznie postępują żądając zwiększania czy w ogóle wydawania państwowych pieniędzy na kulturę.

 

Otóż państwo niczego nie produkuje i nie ma żadnych własnych pieniędzy. Żądając zwiększenia wydatków na kulturę Żakowski i Holland de facto żądają, by politycy zabrali, pod groźbą więzienia, ciężko pracującym Polakom pieniądze i dali je „twórcom”.